sobota, 7 grudnia 2013

Sentymentalna sobota - czar wspomnień

Wspomnienia... to najpiękniejsza rzecz, do której dostęp mamy tylko my sami. Nikt inny nie może nam do nich wejść, skomentować ani ich zabrać.

Dziś naszło mnie na wspomnienia, ponieważ napisał do mnie kolega z pracy (z innego oddziału firmy, w której pracowałam zanim wyjechałam na Erasmusa). Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co najbardziej nas łączy... o tańcu. Oboje tańczymy salsę i bachatę. I naszło nas oboje na wspomnienia... 
Poznaliśmy się, będąc na corocznie organizowanym szkoleniu dla audytu. Ostatniego dnia na pożegnanie była impreza. Bardzo chciałam potańczyć, ale grono zapracowanych audytorów wolało siedzieć przy stołach - a przecież nie wyjdę na parkiet sama! Próbowałam wyciągnąć koleżanki: "nieeee, daj spokój". Okej... Poszłam się przewietrzyć, rundka dookoła hotelu. Wróciłam a dziewczyny krzyczą: "Chodź, chodź szybko, mamy dla ciebie kolegę do tańca". "Oho" - pomyślałam. "Pewnie się nabijają". Okazało się, że mówiły serio. Przejęły się moją potrzebą tańca i "wyniuchały" kolegę z oddziału w Polsce południowej, który również tańczy salsę. Po obustronnej pozytywnej reakcji "kolegi" i mojej, obojgu nam zapaliły się żaróweczki: "yeah!". 

Zaczęliśmy ćwiczyć w kąciku, żeby sprawdzić jak by nam to wychodziło na parkiecie i nagle usłyszeliśmy: "Ej! Patrzcie oni tańczą!" - i okrzyki naszych kolegów. Nie pozostało nam nic innego jak wyjść na parkiet, ale był jeden problem... Salsy nie da się tańczyć do każdej muzyki. To "kolega" dostał pierwsze zadanie - zagadać DJ-a, żeby puścił coś salsowego. DJ nie bardzo się orientował, powiedział że mamy mu podać tytuły to on zaraz coś ściągnie i wtedy puści. W głowie tytułów żadnych nie mieliśmy, ale jako typowy "salsa-freak" mam tego typu muzykę w telefonie, żeby móc jej słuchać gdziekolwiek jestem. Pobiegłam szybciutko po telefon i spisałam tytuły piosenek, po czym lista trafiła do DJ-a. W między czasie poleciał hit Shakiry - do tego dało się już tańczyć salsę :)
Shakira - Hips don't lie

O tak, parkiet był już nasz... Dawno nie spotkałam partnera, który by tak dobrze i zdecydowanie prowadził. Nie dało się ukryć, że jest między nami taka magia, która mówi: "świetnie nam się razem tańczy". Nie dało się również uniknąć spojrzeń ludzi dookoła. Byliśmy zmuszeni usiąść, bo zmieniła się muzyka. Ale potem DJ zapowiedział salsę... I znów pojawiliśmy się  centrum zainteresowania.
Nelly Furtado feat. Juanes - The Busque

Zupełnie zapomniałam, że na listę piosenek przez przypadek wpisałam też jedną bachatkę (tak z biegu, bo ją również miałam w telefonie). Pierwsza nuta, spojrzeliśmy na siebie... "tak, chcemy to zatańczyć, ale musimy być wyjątkowo grzeczni, w końcu szefostwo i koledzy patrzą". No i popłynęliśmy... Raz, dwa, trzy, cztery i obrocik, wychylenie i obrocik. Żadnych nieprzyzwoitych elementów ;)
Aventura - Infieles

Aż tu nagle wybiła północ i czas prysł, Kopciuszek musiał uciekać ;) to oczywiście żart, choć nie do końca. Prawda była taka, że "kolega" musiał następnego dnia bardzo wcześniej wstać i robić za kierowcę, aby dowieźć siebie i swój team na drugi koniec Polski. Tak więc zrozpaczona życzyłam mu dobrej nocy i postanowiłam popląsać na parkiecie sama. Też było fajnie, ale to nie to samo ;)
Nawet usłyszałam: "Hej, może nauczysz mnie tańczyć, widziałem, jak tańczyliście" - tyle że od kolegi ze złamaną ręką ;) W miarę możliwości spróbowaliśmy zatańczyć jakiś krok podstawowy, ale kolega miał już chyba za dużo % we krwi...

A co jest najfajniejsze? Że większość z naszych kolegów pewnie już o tym zapomniała. Wspomnienia pozostały tylko w naszych głowach i możemy do nich wrócić, kiedy chcemy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz